Vereenka

... i jej świat

Święta, święta i po świętach...

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 10:02

Święta wielkanocne spędziliśmy z Tomkiem w Koszalinie, u jego rodziców. Każdy pobyt w Koszalinie wiąże się z wyjazdami, wycieczkami oraz zwiedzaniem okolicy. Jeszcze trochę, i będę znała Pomorze Zachodnie lepiej od moich mazurskich pieleszy ;)

W pierwszy dzień świąt pojechaliśmy oglądać morze. Morze oglądamy podczas każdej wizyty u teściów, ot - taka tradycja :) W niedzielę morze było sinoniebieskozielone, mroźne i spienione. Wiatr wzbijał drobinki wody wysoko, mewy latały nisko - jeśli kiedykolwiek byliście nad morzem wczesną wiosną, to wiecie, co mam na myśli. Zresztą, sami zobaczcie:


Z kolei w lany poniedziałek (który dla mnie był wyjątkowo suchy, alleluja ;P) postanowiliśmy ruszyć w Nieznane. Nieznane zostało wylosowane na mapie i ruszyliśmy do Trzebiatowa. Jest to stara miejscowość położona ok. 60km od Koszalina (za Kołobrzegiem).

Trzebiatów zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nad miastem góruje gotycka katedra Macierzyństwa NMP z XIV w. To sanktuarium robi naprawdę niesamowite wrażenie - jest ogromne, monumentalne i strzeliste. Stojąc przed wejściem nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wspinając się na wieże kościoła farnego uda nam się sięgnąć obłoków. Wnętrze, wyraźnie niedawno odnowione, zachwyca - mi szczególnie do gustu przypadło sklepienie oraz widniejący przed ołtarzem łuk tryumfalny z przedstawieniami świętych. Bardzo urokliwie wygląda wnętrze świątyni z perspektywy chóru; widać wówczas wyraźnie nawę główną oraz boczne, a tuż za plecami piękne, zabytkowe organy.


Spacer po Trzebiatowie uświadomił mi, jak ważnym miastem musiał być on w przeszłości. Do dziś zachowały się fragmenty murów miejskich:


baszta kaszana:


kilka dawnych klasztorów:


pałac, w którym obecnie mieści się Dom Kultury i biblioteka:


oraz coś, czego się na Trzebiatowskich budynkach nie spodziewałam: słoń! A konkretnie barokowe sgraffito datowane na 1635 rok, umieszczone na murze Domu pod Słoniem:


Mówiąc krótko: Trzebiatów jest zdecydowanie wart odwiedzenia i spędzenia w nim kilku chwil.

Po wizycie w Trzebiatowie udaliśmy się do Trzęsacza, gdzie wiatr niemal urwał mi głowę oraz wyssał resztki ciepła (mimo ładnej pogody, widocznej na zdjęciach, nie było niestety zbyt ciepło). Oczywiście "zaliczyliśmy" stały punkt programu, czyli ruiny kościoła na klifie:


Na tym wycieczkę "wyjazdową" zakończyliśmy. Dzięki takim wyprawom w nieznane czuję, że święta zyskują nowy wymiar i nie pozwolą o sobie zapomnieć :)

Śnieżyce wiosenne

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 18:47


W ten weekend odwiedziliśmy z Tomkiem Śnieżycowy Jar. Brzmi magicznie, prawda? :) W rzeczywistości Śnieżycowy Jar to rezerwat niedaleko Poznania, jednak zwiedzany z bliska okazał się być równie urokliwy, jak w moich wyobrażeniach.

W Śnieżycowym Jarze można przez krótki czas u zarania wiosny podziwiać śnieżyce wiosenne (Leucojum vernum, Leucoium vernum), czyli małe, białe kwiatki z rodziny amarylkowatych. Śnieżyce wiosenne występują masowo w Karpatach, jednak dalej, na Niżu, są niezwykle rzadko spotykane. Już ubiegłego lata, zwiedzając Bieszczady, zauważyliśmy z Tomkiem Rezerwat Przyrody Śnieżyca wiosenna w Dwerniczku (w gminie Lutowiska). Opis rezerwatu w przewodniku wyglądał tak zachęcająco, że obiecaliśmy sobie kiedyś wrócić tam wczesną wiosną, aby napawać się widokiem. Nie zdawałam sobie sprawy, że będzie to możliwe już teraz, i to tak blisko domu :)

Śnieżycowy Jar okazał się być prawdziwym jarem, ze strumykiem plączącym się gdzieś na dnie. Całe dno jaru oraz jego zbocza porastały połacie małych, białych kwiatków - śnieżyc wiosennych. Faktycznie, patrząc z pewnej odległości można uwierzyć, że tam, na dnie jaru śnieg nadal nie stopniał, że ten teren jest we władaniu zimy. Jednak z bliska widać poszczególne główki kwiatów nieśmiało powiewające na lekkim wietrze. Końce płatków zdobi żółta, słoneczna plamka - ot, mały zwiastun bliskiej wiosny.

Obawiam się, że zanim wywołam zdjęcia zrobione w śnieżycowym jarze, urok wczesnej wiosny już pryśnie. Jeśli choć jedno zrobione przeze mnie zdjęcie będzie udane, dodam je do bloga, obiecuję :) Na razie - na zachętę - zdjęcie z Wikipedii. Jeśli ktokolwiek chciałby zobaczyć śnieżyce wiosenne w okresie kwitnienia, gorąco polecam Śnieżycowy Jar :)

weekendowo - zakupowo

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 18:22


W ten weekend udaliśmy się z Tomkiem na zakupy. Właściwie to zakupów nie planowaliśmy, ale skoro już zostało otwarte nowe centrum handlowe "Galeria Pestka", postanowiliśmy je zwiedzić. Od razu uprzedzam, że jest to duży pasaż, nie odwiedziliśmy wszystkich zakamarków - nie starczyło na to ani czasu, ani ochoty.

Jak każde centrum handlowe, "Galeria Pestka" ma swoje plusy i minusy. Zacznę może od plusów ;)

Wieeelki plus "Pestka" dostaje za świetnie zaopatrzoną księgarnię Kolportera. Salon w "Pestce" rozmiarami przypomina Empik, jednak zaopatrzeniem (przynajmniej w ten weekend) pobił go na głowę. Przynajmniej jeśli chodzi o dział fantastyki ;) Wyszłam mocno objuczona, a w mojej reklamówce spoczywały:
- DVD muzyczne dla Tomka (i to nie byle jakie DVD, ale nowy, nowiusieńki Ayreon)
- CD (również dla Tomka)
- książka (tym razem dla mnie) - "Fantasy bestie. Lekcje rysowania i malowania", którą to postanowiłam nabyć zaraz po tym, jak posiadałam i zachwyciłam się inną pozycją z tej samej serii, mianowicie "Fantasy. Anatomia dla artystów". Teraz to - jak się śmieje po cichu Tomek - mam już wszystko, poza czasem na rysowanie ;)
- żelki Haribo (nie mogłam się powstrzymać, te miśki są ge-nial-ne :D)

Drugi duży plus "Galeria Pestka" otrzymała za sklep, którego się nie spodziewałam ani w tym centrum handlowym, ani w Poznaniu w ogóle - mam na myśli Tiimari. To jest ten rodzaj sklepu, z którego nie potrafię wyjść z pustymi rękami. Tak też było i w ten weekend. Wróciłam do domu bogatsza o zestaw farb akrylowych (tego nigdy dość!) i pędzli (brakowało mi kilku), dwa komplety małych, żółciutkich, puchatych kurczaczków (mój kot je pokochał) oraz kolorowe styropianowe jajko (kot je dostał i teraz radośnie turla po podłodze - a musicie wiedzieć, że takie jajko ma nad piłeczką jedną zasadniczą przewagę: nie turla się prosto, tylko skręca niespodziewanie, czyniąc zabawę w polowanie jeszcze atrakcyjniejszą). Całości zakupów dopełniały ozdóbki dla mamy Tomka i zestaw świeczek pływających - takich w kształcie kwiatów. Co prawda nie mam nic, w czym w.w. mogłyby pływać (zlew kuchenny się raczej nie nadaje), ale i tak są śliczne :)))

Jeśli chodzi o plusy "Pestki", to wymienić mogę jeszcze fajne sklepy z bielizną (ach, te koszulki nocne w ocelotowe cętki...)

Plusy były, pora na minusy. Pierwszy, za to spory, to parkowanie. Nie wiem, może to był "efekt świeżości" (centrum zostało otwarte zaledwie kilka dni wcześniej), ale to, co działo się przed wejściem, można śmiało nazwać dramatem. O dziwo, tłok panujący w środku nie przewyższał "średniej poznańskiej", nie sądzę więc, aby sytuacja miała ulec nagłej poprawie gdy już Poznaniacy nasycą się nowością. Kolejny minus to nieduży wybór punktów gastronomicznych. Jako osoba, która od czasu do czasu pożywia się w terenie, nie jestem zachwycona wyborem między: KFC, Sphinxem oraz drogą restauracją. Mogło być lepiej. Tomek wskazał mi na jeszcze jeden minus: Praktiker. Na niewielkiej przestrzeni upchnięto mnóstwo towaru, co w połączeniu z niewielką ilością kas daje efekt mocno klaustrofobiczny.

Podsumowując: "Galeria Pestka" nie ma aspiracji do bycia centrum handlowo - rozrywkowym, jak np. Stary Browar lub Poznań Plaza. Jest to miejsce nastawione głównie na handel - świadczy o tym choćby fakt, że w jednym budynku skupiono trzech gigantów z trzech różnych branży (Carrefour, Praktiker, Saturn). "Pestka" nie będzie zapewne moim ulubionym centrum handlowym, choć zarówno księgarnię Kolportera, jak i fantastyczne Tiimari będę odwiedzała częściej. No, może nie za często, bo nie chcę zbankrutować ;)
 

O mnie

Moje zdjęcie
Poznań, Wielkopolska, Poland
Po prostu cała ja :)