Vereenka

... i jej świat

Czy ktoś widział Dziubdziuba, jak wygląda Dziubdziub? Może komuś się uda... ;)

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 19:46

Oj, ciężko mi się ostatnio zebrać i zasiąść przed własnym komputerem. A to zbyt zmęczona pracą jestem (ostatnio dość często dokuczająca mi przypadłość), a to wygrzebałam książkę godną przeczytania od deski do deski już, teraz, natychmiast (co zdarza się rzadko, ale ostatnio częstotliwość jakby rośnie), a to wolę siedzieć przy komputerze Tomka. Ha! Tego się nie spodziewaliście!

A było to tak...

Zupełnie niedawno temu Tomek miał urodziny. Nie powiem które, niech sam się chwali. Szepnę tylko, że okrągłe były, więc i prezentów winna być masa. No dobra, może nie masa, ale więcej niż zazwyczaj to na pewno.

W gronie prezentów przemyciłam coś, o czym Tomek wspomniał wcześniej, ale jakoś się nie zebrał żeby samemu sobie nabyć.

Owo tajemnicze coś da się opisać tylko jednym słowem.

SPORE.

Tomek odpalił Spore i gra. Od komputera są w stanie odciągnąć go jedynie:
  • naprawdę ważny mecz (tja, niektóre rzeczy się nie zmieniają...)
  • przymus pójścia rano do pracy (choć niechętnie to czyni)
  • naprawdę smaczny posiłek (te mniej smaczne zje przed ekranem)
  • seks i sen (...)
  • no i ja, patrząca takim bardzo smuuutnym wzrokiem w ekran jego gry i głośno wzdychająca, że też bym chciała :)

    Bo Spore to gra, która wciąga. Zauracza. Oszałamia. Gra, w której się zakochałam. No kurcze, dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak Spore!

    Po pierwsze, kształty i kolory. Świat Spore jest piękny w każdej fazie, od pływania jednokomórkowym bezmózgiem w prazupie po podbój kosmosu.

    Po drugie, sporki - stworki. Możliwość kreacji każdego elementu swojego sporka sprawia, że nie sposób spotkać dwóch identycznych. Można spełnić najskrytsze marzenia i wyhodować sobie Cthulhu albo Balroga. Można tworzyć byty nawiązujące do sennych koszmarów albo dziecięcych marzeń. Ba, można nawet posiadać dinozaura! [dla futerkomaniaków: w moich niecnych planach podboju wszechświata znalazłam miejsce na tworzenie superkota :D]

    W sporkach najbardziej porusza mnie fakt, że niezależnie od ilości rogów, kolców, trąbek i innych groźnych elementów przytroczonych do różnych części ciała stworka, każdy z nich jest naprawdę milusi i potrafi być słodki. Tańczy, śpiewa, zakochuje się i płodzi potomstwo, które (oczywiście w drodze ewolucji) posiada jeszcze więcej plujek, macek, ssawek i innego plugastwa.

    Oszalałam.

    I wiecie co? Choćby nie wiem jak kombinować, choćby nie wiem ile i nie wiadomo gdzie kończyn sporkowi wetknąć, zawsze będzie w stanie chodzić, biegać, skakać, żyć pełnią życia w Sporoświecie.

    Glina w porównaniu z fabryką sporów to marny budulec na tworzenie cywilizacji ;)


    [Tomek naprawdę wsiąkł w tę grę. Wczoraj powiedział mi, że moje ubieranie się i ogólnie szykowanie do wyjścia przypomina mu budowę sporka - w grze wybiera się tułów, rączki, nóżki, kopytka, ja wybieram bluzkę, biżuterię, spodnie, buty. Powiedziałabym, że ma dziwne skojarzenia, ale mi się wczoraj sporki śniły, więc lepiej pomilczę ;)]
  •  

    O mnie

    Moje zdjęcie
    Poznań, Wielkopolska, Poland
    Po prostu cała ja :)