Vereenka

... i jej świat

Skazana na dropienie

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 21:17



Jakiś czas temu zaczęłam grać w on-line'ową grę zwaną BloodWars. Gra mnie wciągnęła i teraz skutecznie pożera resztki mojego wolnego czasu.

W tej grze jestem okrutną i bezwzględną wampirzycą, polującą na inne okrutne i bezwzględne wampiry. Poza wzajemnym polowaniem i wysysaniem posoki w grze można jeszcze zdobywać różne fajne przedmioty, dzięki którym jest się wampirem jeszcze bardziej okrutnym i bezwzględnym. Proces znajdowania nazywa się "dropieniem". A znaleziony przedmiot to "drop" [tja, kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one... ;)]

Chciałabym się wszystkim pochwalić, że dziś "wydropiłam" coś baaardzo fajnego. Baaardzo piszę przez trzy "a" zupełnie świadomie i celowo. Otóż znalazłam doskonały słoneczny pierścień. Nie dość, że piękny jest i mile łechce moją babską próżność, to jeszcze pozwala robić innym wampirom "kuku". I to całkiem spore kuku.

Wspominałam już, że w tej grze jestem okrutna i bezwzględna? :)))

Jak to z dekupażem było...

Autor: Vereena, w kategorii: , , o godzinie: 22:31

Dziś będzie słów parę o kocie, który właśnie śpi słodko na monitorze i niby-to-przez-sen stara się zwisać łapkami i ogonem akurat w tych miejscach ekranu, na które patrzę. Kota podziwiać można na fotce obok, pstrykniętej podczas zabawy, turlania i rozwlekania włóczki :)

I będzie trochę o decoupage'u, który mnie zauroczył. Bez fotki, bo chwilowo nie mam aparatu.

Jeśli chodzi o kota, to należy się wszystkim kilka słów wyjaśnienia: mój kot ma ADHD. Serio! Poza szaleńczymi wyścigami po mieszkaniu lubi: polowania na nasze stopy, polowanie na cokolwiek, ucieczki na balkon sąsiadów i wątróbkę. No i lubi jeszcze przyglądać się i kłaczyć. Naprawdę! Na przykład w ramach przylądania się podziwia ruch myszki po ekranie i dziwnym trafem jego pyszczek zawsze trafia tam, gdzie coś się dzieje. Nawet jeśli bardzo mi to nie pasuje. A kłaczenie... Myślę, że każdy, kto lubi ubierać się na czarno i posiadał kiedykolwiek zwierzątko futerkowe w kolorze jasnym mnie rozumie. Zapewne lepiej, niż by chciał...

Czasem kotu udaje się połączyć przyglądanie i kłaczenie. A nawet dodać do tego psotę. O zgrozo, mój mąż czasem kotu w tym pomaga [w przyglądaniu i psotach znaczy się, mąż na szczęście jeszcze nie kłaczy ;)].

Przykład?

Jakiś czas temu zauroczył mnie wspomniany wyżej dekupaż. Przedmioty dekorowane tą techniką są tak piękne, że zakochałam się bez pamięci i też postanowiłam spróbować. Wraz z Michelle udałam się na wielkie zakupy, gdzie nabyłam to wszystko, co początkująca dekupażystka posiadać powinna (oraz parę rzeczy, które na początek nie są niezbędne, ale kto powiedział, że nie można ich mieć od razu?) i radosna niczym skowronek pobiegłam do domu, aby dekupażować.

Zasiadłam przy stole i z wypiekami na twarzy zajęłam się pracą. A raczej: próbowałam się zająć, bo kota wyjątkowo zaintrygowało co też takiego fajnego pani będzie robić. Najpierw musiał sprawdzić pędzle. Spodobały mu się. Papier ścierny też. Farby też. Klej i lakier też. Próbował pożreć papier ryżowy. Nadgryzł pędzel gąbkowy. Schowałam wszystko, co akurat nie było mi niezbędne. Kot odkrył, że reklamówka też może być świetną zabawką. Szeleszczącą i irytującą na dodatek :)

A potem kot postanowił mi pomóc i pochylić się nad tym, co robię. A przy okazji urozmaicić pracę kłaczkami sierści. Kłaczek sam w sobie tragedią nie jest, ale kłaczek na schnącym lakierze to już coś.

Kot został wygoniony. Wyrzucony. Usłyszał "psik" i trzaśnięcie drzwi.

Mąż (zazwyczaj nieczuły na kocie zaloty) tym razem koteczka wpuścił do pokoju. Wiem, że wyjdę na zołzę ostatnią, ale pogoniłam obu. Naprawdę zależało mi na tym, żeby skupić się na moim pierwszym dekupażu. Mąż, wychodząc z kotem na rękach, szepnął do niego konspiracyjnym tonem: "Chodź, Szapur, idziemy sobie. Nie wolno nam tu być. Pani będzie robić kupę."

Nie muszę chyba dodawać, że mój pierwszy dekupaż nie został jeszcze dokończony, bo jakoś brakuje mi odwagi, aby znowu moich kochanych psotników z pokoju wyprosić...

Zaczynamy...

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 20:35

To moja pierwsza przymiarka do własnego bloga. Nie wiem jeszcze, czy spodoba mi się taka forma ekshibicjonizmu - zobaczymy ;)

Chciałabym, aby było to miejsce wypełnione tym, co lubię najbardziej: nastrojową muzyką, szelestem kart książki, smakiem poziomek i truskawek, dzikimi i różnorodnymi zapachami, cichym mruczeniem mojego kota...

Jeśli uda mi się to osiągnąć, będę w pełni zadowolona z tego wirtualnego ogrodu.
 

O mnie

Moje zdjęcie
Poznań, Wielkopolska, Poland
Po prostu cała ja :)