Vereenka

... i jej świat

Ciemno i zimno.

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 19:39

Niniejszym oficjalnie ogłaszam nadejście zimy. No bo jak inaczej nazwać wczorajszą śnieżycę, która utknęła mnie w gigantycznym korku na dwie godziny, bo mnóstwo Pyrlandczyków wpadło na pomysł, że skoro z nieba leci zimne, to trzeba przesiąść się z autobusu na samochód [w myśl zasady: co z tego, że jestem niedzielnym kierowcą i nawet latem na suchej nawierzchni sobie nie radzę, przecież mam śliczne łyse letnie opony, będzie super!]. Normalnie masakra. Jak już dojechałam do domu, to naprawdę odechciało mi się zbliżać do samochodu, choć prowadzić lubię bardzo i uważam się za niezłego kierowcę. Więc teraz w ramach protestu podróżuję tramwajami. Razem z tłumem ludzi i milionami wirusów (zapewne też tych powodujących strrraszną chorobę na "gie"). Co jak co, ale jeśli to mi nie wyrobi przeciwciał, to nie ma mocnych [żeby nie było, że jestem skrajnie nieodpowiedzialna: a jakże, zaszczepiłam się - może pomoże, zaszkodzić nie powinno, więc czemu nie].

A strrraszna choroba na "gie" na razie zdołała zdominować prasowe nagłówki, spowodować szturm na niektóre apteki (wieści ze wschodnich rejonów Polski) oraz doprowadzić do lęku-przed-kichnięciem.



A tak poza tym, to przez spadek ciśnienia i szybkie zmierzchy odechciało mi się wszystkiego. Poza hektolitrami herbaty z cytryną i stosem książek. Nawet myśleć mi się za bardzo nie chce. Ech...

Instytucje listy piszą.

Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 16:59

Znowu dostałam list skierowany nie na ten adres, nie na to nazwisko. Uznałabym to za całkiem zabawne, gdyby nie to, że po trzech latach zabawa trochę traci smaczek.

A było to tak...

Trzy lata temu wyszłam za mąż, zmieniłam nazwisko, w tym samym czasie zmieniłam adres zamieszkania. Większość instytucji jakoś ogarnęła te wielkie zmiany w moim życiu i przeszła nad nimi do porządku dziennego.

Długo stawiała się telefonia komórkowa, która po zgłoszeniu zmian kolejno wysyłała listy:
  • na stary adres + nowe nazwisko
  • na nowy adres + stare nazwisko
  • na stary adres + stare nazwisko
    Po tych przygodach zrobiłam im (znowu) mały armagedon w punkcie obsługi i jakoś dali radę - od ok. pół roku dostaję rachunki na nowy (już nie taki nowy) adres oraz nowe (też już nie tak nowe) nazwisko. Hura!

    A dziś - niespodzianka. Rodzice "forwardnęli" mi Pocztą Polską listy z ZUS (nowe nazwisko + stary adres) oraz z OFE (stare nazwisko + stary adres), choć w obu instytucjach zmieniałam dane zaraz po ślubie i przeprowadzce, i z obu zdążyłam już dostawać pisma na aktualne dane. No i mnie trafiło. Ileż razy można aktualizować dane osobowe? Ile razy mam tłumaczyć, że tak, wyszłam za mąż, tak, zgłaszam aktualizację, nie, nie zwlekałam trzy lata, zgłaszam po raz n-ty, tylko że macie tu niezły burdel, siostry? A może to po prostu ja jestem pechowa, a mój PESEL wygrał jakiś konkurs na PESEL-obywatela-któremu-będziemy-płatać-figle?

    Idę się odstresować przy obieraniu ziemniaków.
  • Łapiemy muchy w paluchy, kładziemy muchy na blachy...

    Autor: Vereena, w kategorii: , , o godzinie: 22:13

    Dziś krótko.

    Niektórzy ludzie mają bardzo bujną wyobraźnię. I potrafią zagospodarować muchy.

    Na przykład tak:



    Dla zainteresowanych muszą makabreską - więcej tutaj.

    Złapał katar Katarzynę.

    Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 14:17

    Nie ma dla mnie nic bardziej irytującego, niż bycie przeziębionym. Ale nie tak strasznie chorym, żeby nie móc ani ręką, ani nogą, tylko na tyle przeziębionym, żeby głowa pękała, gardło piekło, a skóra dziarsko złaziła z nosa. No nie cierpię i już!

    Oczywiście teraz jestem przeziębiona. Oczywiście zesłano mnie na zwolnienie lekarskie. Oczywiście dom zamiast pałacem, okazał się być z lekka zakurzonym torem przeszkód, który - aby nadawać się na kurowanie moich skromnych członków - należy najpierw wypucować [hint dla początkujących: nie próbujcie schylać się przy sprzątaniu, jeśli macie chore zatoki].

    Tak sobie myślę, że na co dzień, kiedy jestem strasznie zabiegana, zalatana, zapracowana [i jeszcze parę "za-"], kiedy zupełnie nie mam czasu na solidny odpoczynek albo zwyczajne "bycie w domu", to zdarza mi się marzyć o długim weekendzie, dniu wolnym, w którym absolutnie nic nie muszę, tylko leżeć i wypoczywać. A jak przychodzi co do czego, zaczyna mi brakować codziennego tempa. I jakoś tak "niechcący" zaczynam robić mnóstwo rzeczy, po których jestem zmęczona i marzę o wypoczynku, i tak w koło Macieju.

    Bądź tu mądry i mi dogódź!

    P.S. A do tego wszystkiego - z czerwonym nosem i bez makijażu - naprawdę łapię okołotrzydziestkowego doła :( [tak, to już niedługo]

    King dla każdego.

    Autor: Vereena, w kategorii: , o godzinie: 20:04

    Dzisiejszy poranek spędziłam na okresowych badaniach lekarskich. Jednym z badań było EKG - podobno powinnam dbać o serce, bo mam stresującą pracę (co? że niby ja? i stres? ja???)

    Pogodzona z losem leżę na kozetce, podłączona do imponującej ilości kabelków i klamerek. Pielęgniarka przemawia do mnie łagodnym głosem:
    P : A teraz proszę się zrelaksować...
    Ja: To nie takie proste, wszędzie mam kabelki! I one łaskoczą!
    P : Spokojnie, to jeszcze nic. Widziała Pani "Zieloną Milę"?
    Ja: No...
    P : To proszę sobie wyobrazić, że my tu - dla odmiany - nie puszczamy prądu przez pacjentów...

    Muszę przyznać, że od razu mi ulżyło.
     

    O mnie

    Moje zdjęcie
    Poznań, Wielkopolska, Poland
    Po prostu cała ja :)